Geoblog.pl    kubiaczka    Podróże    Dominikana, Ekwador i Kolumbia    Miasteczko sielankowe
Zwiń mapę
2012
13
lut

Miasteczko sielankowe

 
Kolumbia
Kolumbia, Villa de Leiva
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6156 km
 
Po opuszczeniu Bogoty postanowilismy udac sie do miejsca stanowiacego calkowite jej przeciwienstwo. Wybralismy slynne z architektury kolonialnej malutkie miasteczko Villa de Leyva. To byl strzal w dziesiatke.

Villa de Leyva jest mala (chociaz ma ogromny rynek), a na ulicach prawie nie ma ludzi. Samochodow tez nie ma zbyt wiele, bo drogi w calym centrum wylozone sa kamieniami i przez to sa straszne kocie lby. Wszystkie domy (wlacznie z tymi nowowybudowanymi) sa w podobnym stylu - biale sciany, balkoniki i czerwona spalona dachowka. Dookola sa gory i, co wazne, jest goraco i nie leje co chwile!

Pierwszego dnia wypozyczylismy rowery, a raczej rozjechane zlomy, za horrendalna kwote 35zl od sztuki za kilka godzin i pojechalismy na wycieczke trasa obfitujaca w atrakcje wg miejscowego biura turystycznego. Byl straszny upal i nie mielismy duzo czasu, wiec nie objechalismy calej trasy, ale wg mnie wartym odwiedzenia miejscem jest malutkie muzeum, gdzie znajduje sie 20-metrowy (!) prawdziwy szkielet dinozaura (!) wykopany nieopodal. Poza tym jest ogromny park z dinozaurami, farma strusiow i inne. Jak dla mnie najwieksza atrakcja byly domy ludzi, niektore naprawde jak z bajki. Niestety wysokie ogrodzenia uniemozliwiały zrobienie wlasciwej dokumentacji fotograficznej :P

Drugiego dnia postanowilismy pojsc w gory, ktore z daleka wygladaly na wysokie, ale latwe, bo lagodne i niezalesione. Do pewnego momentu (figurka Jezusa na jednej z nizszych gor) rzeczywiscie bylo latwo i przyjemnie, chociaz piekielnie goraco. Potem sciezka schodzila w dol do strumyczka (pomoczylismy nogi) i sie zaczelo... Sciezka sie skonczyla albo szla do gory strumykiem, w kazdym razie szlo sie coraz gorzej. Postanowilismy wdrapac sie na gran bokiem, co oznaczalo prawdziwa wspinaczke po skalach, tylko ze z dodatkowymi atrakcjami, typu ogromne agawy na drodze albo spalone krzewy, ktore jak sie zlapalo to mozna bylo spasc w dol. Wdrapalismy sie na gran, a tam dalej zadnej sciezki. Szlismy tak do gory jeszcze troche, ale po jakims czasie poddalismy sie. Mialam na sobie krotkie spodenki, wiec wrocilam tak pokiereszowana i podrapana, ze po tygodniu moje nogi dalej wygladaja jakbym wlasnie wyszla z buszu. Po tej "wycieczce" i po wczesniejszych w Ekwadorze stwierdzilam, ze gory w Ameryce Poludniowej nie sa takie przyjazne jak w Polsce i ze rzeczywiscie rezygnujac z "wycieczek fakultatywnych" trudno zobaczyc najfajniejsze miejsca, wymagaloby to swietnego przygotowania zarowno sprzetowego i fizycznego, jak i logistycznego, bo wiele miejsc jest po prostu niedostepne publicznym transportem, a brak oznaczen (a czesto i sciezek) w gorach utrudnia poruszanie sie po nich.

Poza tym czas w Villa de Leyva plynal nam wolno i leniwie, pilismy piwko tu i tam, spacerowalismy po miasteczku, gralismy w bilarda i karty... Wlasnie! Po tym wyjezdzie zostane mistrzem bilarda! Gramy praktycznie codziennie po 1-2 godziny i mimo ze dalej sromotnie przegrywam z Bartkiem, chetnie przyjme wyzwanie od innych osob :D
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kubiaczka
Magdalena Kubiak
zwiedziła 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 161 wpisów161 23 komentarze23 539 zdjęć539 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.12.2011 - 03.03.2012
 
 
01.05.2010 - 07.05.2010
 
 
26.03.2010 - 28.03.2010