Przylecieliśmy na miejsce w środku nocy, opóźnionym o ponad godzinę samolotem. Nasi wspaniali gospodarze wyjechali po nas na lotnisko i zabrali do mieszkanka (które znajduje się w miejscu pracy - co jest całkiem ok biorąc pod uwagę, że zajęcia zaczynamy codziennie o 9:30).
Ali i reszta "naszych" Turków są kochani! Robią dla nas zakupy, starają się aby nam niczego nie brakowało, specjalnie dla nas kupili nawet żelazko;)
Popołudniu wybraliśmy się na pierwszy spacer po mieście... ludzie na ulicy patrzą na nas z wielkim zainteresowaniem, ale przyjaźnie. Chyba jesteśmy dla nich troszkę zbyt roznegliżowani:P
Odwiedziliśmy Gaziantep Kent Muzesi - czyli Muzeum Miejskie Gaziantep. Obejrzeliśmy typowe dla tego miasta towary/przedmioty wykonywane ręcznie:
- płócienne tkaniny
- metalowe naczynia
- drewniane przedmioty przyzdabiane muszlami (bardzo pracochłonne i drogie)
- specjalne zdrowotne buty - kiedy się w nich chodzi to usuwają energię elektryczną z organizmu
- pistacje UWAGA! WAŻNA WIADOMOŚĆ DLA WSZYSTKICH PISTACJOŻERCÓW: Gaziantepskie pistacje są bardzo zdrowe i nie powodują raka w przeciwieństwie do pistacji uprawianych w Iranie i Iraku, gdzie rosną one na nawozach sztucznych. W Gaziantep ziemia jest bardzo słodka i pistacjowe drzewka to lubią i dlatego orzechy to samo zdrowie:)
Muzeum było bardzo fajne (i klimatyzowane uff), lecz niestety nie było w nim żadnych informacji po angielsku, wszystko co wiem, to od takiego pana z naszej organizacji, który nas oprowadzał po mieście.
Poza tym pospacerowaliśmy trochę po mieście. Z takich dziwnych rzeczy, których nie rozumiem, to w wielu domach ludzie obijają drewniane części (drzwi, balkony) metalem, podobno żeby ogień nie przechodził z budynku na budynek w razie pożaru - przecież wewnątrz tego metalowego balkonu musi być skwar nie do wytrzymania!