W sobotę powróciliśmy do Trabzon gruzińskim busem (cena była 2x niższa niż tureckimi "liniami";]). W Trabzon rodzieliliśmy się na 2 grupy. Część poszła na noc do hotelu, a nasza część poszła na spacer po mieście. Trafiliśmy do centrum, a tu... szok! takiego miasta ostatnio to nie widzieliśmy - piękny, duży bazar, stare budynki, masa sklepów (ekskluzywnych i normalnych), restauracje, nocne życie! Ludzie się nie patrzyli na nas jak na kosmitów wreszcie:)
Noc spędziliśmy u 2 chłopaków, których Marta znalazła na couchsurfingu, byli super mili i pomocni! Spaliśmy w superowym mieszkaniu, nowym, z normalną łazienką (ale woda pod prysznicem była lodowata), zjedliśmy kolację, wypiliśmy gruzińskie piwko i pogadaliśmy:)
Następnego dnia poszli z nami do biura podróży, załatwili nam bilety na wycieczkę do Monastery, potem zostawiliśmy bagaże w drugim mieszkaniu (bliżej lotniska) i umówiliśmy się na popołudnie na ich odbiór.
Także oni potwierdzili tylko moje dobre zdanie na temat Turków. Oni są PRZEGOŚCINNI. Jeśli jesteś ich gościem, to możesz być pewny, że oddadzą Ci swoje łóżko, jedzenie, wszystko! I jeszcze nie pozwolą Ci po sobie posprzątać.
Zły wizerunek Turków w Europie jest wykreowany przez małą garstkę ludzi pokroju dresów spod bloków w Polsce, niewykształconych kolesi zaczepiających kobiety albo dewotów (jak polskie moherowe berety).
Wracając z Gruzji do Turcji naprawdę czułam się jakbym wracała do domu! Kocham ten kraj:)