Po uciazliwej podrozy z kilkoma przesiadkami miejscowymi autobusikami (tzw. "gua gua") - w ktorych ceny mowia z sufitu i przez co uwazamy ze zostalismy oskubani, pewnie dlatego ze jestesmy biali (podroz z przesiadkami kosztowala duzo wiecej niz autobusem bezposrednim, ktorego nam sie nie udalo zlapac) - wysiedlismy w centrum duzego miasta. Podpytalismy grupe taksowkarzy czy jest w poblizu plaza - "tak, tak jest!". Wiec wsiedlismy do jednej z taksowek i poprosilismy pana taksowkarza, zeby nas zawiozl w okolice plazy i tam mielismy zamiar poszukac kwatery.
I teraz uwaga - na Dominikanie miejscowi plaza nazywaja kazde wybrzeze! Taksowkarz nas zawiozl na 4-pasmowa droge, ktora ciagnela sie wzdluz wybrzeza i obok ktorej byl najzwyklejszy chodnik (a za chodnikiem jak sie pozniej okazalo sterty smieci i cuchnace morze bez ani skrawka piasku!) i chcial tam nam szukac pokoju! Kiedy mu jakims cudem wytlumaczylismy, ze my chcemy plaze w naszym tego slowa rozumieniu, pan powiedzial, ze to poza miastem i ze trzeba jechac ponad 20km.
No wiec skapitulowalismy. Postanowilismy wziac hotel w centrum na 1 noc i sie rozejrzec na wlasna reke. Spalismy w hotelu Kevin prowadzonym przez Francuza, w razie gdyby ktos przypadkowo zawedrowal do tego miasta, to hotel polecam (nie jest drogi).
Natomiast samego miasta zdecydowanie nie polecam. Nie ma tam NIC. W miare zadbany skwerek (chyba pelniacy role rynku) i okragla budowla obronna (zapewne z czasow kolonialnych)* sluza im za pretekst do nagabywania ludzi na kazdym kroku i probowania zarobic doslownie na wszystkim. Jeden kolezka sam do nas podszedl, zaczal nas zagadywac, sam zlapal nam autobus (wielka mi filozofia - stojac na chodniku machnac reka) i chcial za to pieniadze, bo poswiecil nam swoj czas! Okropnosc. Pod koniec byl juz bezczelny i oczywiscie nic mu nie zaplacilismy. Ktos powinien tych ludzi nauczyc co to znaczy prawdziwa praca i przede wszystkim na czym polega pomoc i goscinnosc, bo oni chyba nie pojmuja, ze nie jest normalne branie pieniedzy za kazde wypowiedziane slowo.
* Zeby oddac temu miastu pelna sprawiedliwosc, na poludniu jest park narodowy - ogromna gora, na szczycie ktorej jest figura Jezusa (na wzor Rio de Janeiro, jakos mnie nie dziwi, ze nie potrafili wymyslec nic wlasnego) i jezdzi tam kolejka linowa. My, w poszukiwaniu mozliwie tanich, ale tez aktywnych metod zwiedzania chcielismy sie na te gore wybrac pieszo. Jest to niemozliwe. Mozna jeepem, mozna kolejka, ale na nogach nie!