Jako ze pogoda dopisywala, postanowilismy dac sobie kolejna szanse powylegiwania sie na plazy i pojechalismy do pobliskiej Sosuy, ktora okazala sie byc miejscowoscia bardzo turystyczna (o tym dlaczego za chwile).
Spalismy w Villa Mar - bardzo przyjemnej i niedrogiej jak na te miejscowosc, warunki i odleglosc do morza (ok. 80 zl/noc) kwaterze - zeby osiagnac te cene ostro sie targowalismy. W Sosule sa 2 plaze. Nie sa jakies ogromne, ale scisku nie ma. Ocean jest rowniez czysty i ladny, ale jakies 3m od linii brzegowej juz mnie krylo...
Sosua oferuje turystom wszelkie rozrywki: restauracje i kawiarnie przy plazy (drozsze i tansze), kasyna, wycieczki statkiem, nurkowanie i przede wszystkim...dziewczyny. Dowiedzielismy sie od pewnego Amerykanina, ktory mieszka w Sosule na stale (i robi ciemne interesy chyba, bo twierdzil, ze Dominikana ma tak wspanialy system podatkowy, ze zawsze mu wychodzi, ze jest na minusie), ze to miasto jest trzecim najwiekszym na swiecie centrum prostytucji (bodajze po Bangkoku i Manili) i ze kazda dominikanska dziewczyna w Sosule jest na sprzedaz. I rzeczywiscie widzielismy sporo par typu mlodziutka murzynka i starszy, bialy pan z brzuchem siedzacych razem w restauracjach.
Posiedzielismy nad oceanem 2 dni i postanowilismy pojechac w gory.