Andrea, jak to prawdziwy Włoch musiał się spóźnić:P po jakiś 5 minutach przyjechał po mnie na Termini.
(ku wyjaśnieniu: kim jest Andrea? to mój przyjaciel z Turcji, który się mną opiekował kiedy byłam chora i którego postanowiłam odwiedzić w Rzymie - więcej o nim we wpisach dot. wolontariatu w Gaziantep)
Od razu zabrał mnie do studenckiej dzielnicy, gdzie we włoskim "barze mlecznym" zjadłam makaron z sosem pomidorowym (takie proste a takie dobre!) i poznałam jego dwóch kolegów. Byli przesympatyczni:)
Po niedługiej pogawędce się pożegnaliśmy i ja z A. zrobiliśmy sobie blisko godzinny spacer do mieszkania. Mieszkanie, a właściwie malutki pokoik znajduje się w dzielnicy typowo mieszkalnej. Można by powiedzieć, że taka dzielnica bloków, tylko że w Rzymie nie widziałam takich płytowych bloków jakie możemy zobaczyć w Polsce. Budynki mieszkalne wyglądają bardzo stylowo - ładne okna, balkoniki, ozdobne gzymsy... no i te wysokie sosny! Bajkowo i zielono.
Doszłam do wniosku, że w Rzymie nie ma miejsca na brzydotę.
Woda. W całym Rzymie można pić bez obaw wodę z kranu - jest całkowicie pitna. Poza tym na ulicach znajdują się kraniki, gdzie każdy spragniony turysta może się napić pysznej wody bez konieczności jej kupowania. A jest o czym mówić, bo pół litra wody w centrum Rzymu kosztuje nawet 3 euro.
[Przepraszam za jakość zdjęć. Są one robione komórką, duża część ze skutera]